Mam 168 wzrostu i waze cos okolo 60kg. Kiedys wazylam 69 i nie moglam siebie zaakceptowac, zaczelam sie odchudzac i wpadlam w anoreksje. Zjechalam do 52kg, zanikl mi okres, bralam hormony, antydepresanty, wychodzac z anopreksji wpadlam w bulimie i przez to przytylam pare kg (nie umiem wymiotowac na zawolanie...)
Wazac 69kg bylam szczesliwsza, ludzie akceptowali mnie, a dla mnie temat jedzenia i figury byl rzecza drugorzedna. Teraz jestem o jakies 9-10kg lzejsza (? nawet nie wiem, ile waze, bo nie chce znow wpasc w obsesje wazenia sie codziennie) ale NIESZCZESLIWA jak cholera, mam wszedzie rozstepy a proporcjonalna i tak nie bede nigdy, nawet jak mwazylam 52kg to mialam roznice 10cm pomiedzy biustem (83) a biodrami (93). Teraz mam CHOLERNE kompleksy oraz skaze na psychice i tak juz chyba zostanie do konca zycia.
Co ten pieprzony kult ciala i odchudzania zrobil z nami, kobietami...
No, to tyle na temat mojej przeszlosci, ponad roku wyrwanego z kalendarza, psychozy i obsesji ktora mam do dzisiaj.
Dodaj komentarz